mieszkałam w dużym mieście i kochałam ten zgiełk,smog i tłok.Miałam setki znajomych i tysiące powodów by w nocy nie spać ,tylko tańczyć a do domu wracać nad ranem .Spełniałam się zawodowo ,ponieważ dbając o urodę innych słuchałam ludzi a oni mnie.No ale miałam wtedy 20 lat i wygląd Kylie Minogue.
W czasach gdy moim głównym zmartwieniem było''co na siebie włożyć''?Nawet przez myśl mi nie przeszło
że mogłabym mieszkać na wsi,nie malować paznokci i być szczęśliwą pośród wszechobecnych psich kłaków!
Teraz 3 Leosie pózniej,10 zmarszczek więcej i 70% nerwów mniej doceniam uroki życia na wsi .
Kiedy od czasu do czasu jadę do dużego miasta.....wracam zmęczona ,nie tylko fizycznie ale i psychicznie.
Ruch drogowy,masa ludzi ,gwar i tłok męczą mnie.Więc gdy jestem już w domu marzę o ciszy i kawie wypitej na balkonie skąd mam panoramiczne wręcz widoki.
Będąc właścicielem 3 tak dużych psów i mniejszej menażerii -uważam ,że jest to najlepsze miejsce do życia dla nas.Swoboda i cisza oraz spory teren i dużo zieleni pasują do nas.
Niestety ma to również swoje minusy ,jeśli chodzi o socjalizacje psów i moją potrzebę przynależności do cywilizacji ,bo poniekąd mam wrażenie iż czas się tutaj zatrzymał w latach siedemdziesiątych.Mam głównie na myśli komunikacje oraz mentalność ludzi.
Raz po raz brakuje nam dawnych znajomych ,imprez i przygód z nimi związanych-zwłaszcza że mój wspaniały mąż wiele lat był ''DJ''em -i prowadził własna dyskotekę (znaną i lubianą ;-))
Jednak gdy spoglądam w cudowne oczy moich psów i widzę ich radośnie merdające ogony ,wiem
że nie zamieniłabym tego życia na żadne inne!!!
''dawno dawno temu -life in the city''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz