Translate

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Walking with the enemy

Tytuł w j.polskim brzmi ''Spacerując z wrogiem'' ale po angielsku brzmi bardziej dramatycznie ;-)
O co chodzi i kto jest wrogiem ,ale tylko w wyobrażeniu pewnej rudej z długim ogonem ...dowiecie się czytając całość;-)

Była bym nieuczciwa zawsze i wszystko przedstawiając  w różowych barwach ,zarówno wobec siebie samej ale i też osób które chcą kiedyś kupić Leosia i czytają mój blog.Trzeba nam ludziom wiedzieć
że nie zawsze wszystkie Leony są idealnie takie jak ogólnie się pisze.Czasami bywają kłopoty ,jednak
kiedy stanowią dla nas wyzwanie i nie odkładamy ich na półkę to znaczy ,,,,,,że można się z nimi zmierzyć
i wygrać!
Bibi była wychowana przez dobrego człowieka ,miłą i ciepłą kobietę z którą mamy świetny kontakt i na którą możemy liczyć w razie potrzeby.Wiem ,że dała z siebie wszystko wychowując ją i jej rodzeństwo.
Kiedy odebrałam Bi .........była normalna,wesoła i nie bała się nas .
Niestety w domu zaczęło dziać się coś ''nie tak''.Bibi bała się domowników-wszystkich.
Po moich staraniach i oswajaniu małej z rodziną ,przestała unikać dziadka ,mamy i naszej nieszczęśliwej cioci.
Jednak panicznie bała się ojca .Widząc go uciekała,śliniła się i miała przyśpieszony oddech.
Doszło do tego,że ja próbując ją chronić nie wypuszczałam jej na dwór  w porach gdy ojciec wychodził
aby bidulki nie stresować.To był duży błąd ,który tylko spotęgował i utrwalił jej strach.
Aż w końcu los postawił nam na drodze problem ( a może szansę na zmianę) w postaci awarii samochodu.
Więc przyszło nam jechać na wystawę z ojcem.
To był dla nas wszystkich przełom.W Toruniu zrozumiałam jak bardzo Bibi się boi jego i ludzi ogółem.
Ojciec też otwarł oczy z zdziwienia ,jak pies może się tak panicznie go bać.???Podczas gdy wszystkie inne
lgną do niego jak do 10 kilogramów krwistej wołowiny!
Po tej wystawie postanowiliśmy coś zmienić.
Od półtorej tygodnia chodzimy wspólnie na spacery .Ja z Kenyą albo Sagą.Ojciec prowadzi Bibi.
Początkowe minuty w kilku pierwszych dniach były dla Bibi i dla mnie ogromnie stresujące.
Ona bała się,,,,a ja bałam się o nią.Ale z każdym dniem jest lepiej.Bibi czuje się coraz bardziej swobodnie
zaczyna chodzić pewnym krokiem ,rozgląda się w trawce,węszy i pozwala się pogłaskać po głowie.
Jest to dzień do nocy .
Następnym krokiem będą spacery bez mojego udziału a może i nawet ojciec pobiegnie z Bibi na wystawie.
Nie mam pojęcia dlaczego i skąd wynikła taka lękliwość u Bibi ,gdyż jej rodzeństwo nie ma takiego problemu .Może ja coś zrobiłam nie tak,może ktoś inny?
Wiem jednak ,że nastąpiła już poprawa i będziemy dążyć do tego by Bi była szczęśliwą wyluzowaną
rudą dziewczyną!
Oto zdjęcia z dzisiejszego spaceru.
















Brak komentarzy: