Translate

środa, 11 lipca 2012

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...czyli o tym jak wybralismy się na wystawę do Warszawy -Starej Miłosnej





Jestem taka,że lubię mieć wszystko przygotowane zawczasu ....na wystawy pakuje się 2 dni wcześniej i z domu wyjeżdżam z zapasem czasowym wiedząc,że z psami trzeba robić postoje .
Ten wyjazd na wystawę w Warszawie (troszkę w sumie poza) był od początku naznaczony niepowodzeniem.
W nocy nie mogłam spać,a rano straszliwie bolał mnie brzuch.Pakowałam się na wieczór dopiero
a w drogę wyjechałam za pózno o jakieś 40 minut .W dodatku naszpikowana tabletkami stoperanem i nifuroksazydem.
Droga zleciała szybko ,bo ja spałam na siedzeniu skulona i obudziłam się przed Warszawą .
Niestety jakiś osioł zlecił z powodu remontu dróg ,pozamykać wszelakie stacje paliw od Łodzi do Wawy .
Do miasta wjechaliśmy już na oparach paliwa.Szukaliśmy stacji dobre 30 minut .......a gdy ją znalezliśmy
w pośpiechu mój znajomy kierowca zapełnił bak paliwem........tyle tylko, że nasz Bus jest na ropę!!!!!!!
No i to był koniec ........do sędziowania 30 minut a my stoimy w centrum i  bus ani rusz.......

Pomijając szczegóły ,przejdę do sedna zawartego w tytule tego postu.

Moja Kochana pani Ania Endzelm z Alfa Leonis -od której kupiłam Sagittę-nie myśląc długo
wysłała po mnie syna i tak znalazłam się w Wesołej u Anki gdzie zostałam nakarmiona ,napojona ,
pocieszona i uraczona lampką czerwonego wina.Oczywiście moje Leosie nieco wymęczone upałem
również dostały wodę i karmę ,po czym rozsiadły się wygodnie na werandzie wraz z Wenką i Suhail.
Rosamunda natomiast z czułością zajmowała się swoim nowo narodzonym Tango in Ice .

Anka mając w domu gościa i mając szczeniaka  doprawdy nie musiała się przejmować jeszcze moją sytuacją.Jednak wykazała się ogromnym sercem udzielając nam schronienia w ten upalny , duszny i pechowy
dzień.

Wizytę w Wesołej zapamiętam,była cenniejsza aniżeli wygrana i dyplom z wystawy.Dziękuję Aniu.
w Wesołej u Ani

na werandzie u Ani z Sagą,Bibi i Suhail

czas do domu
WYJAZD DO DOMU-Ania z Wenką  i Suhail
uroczy widok -tyle Leosi ....i auto naprawione!
pan w białym -mój kierowca ''bombowca''

no to w drogę!

Wena i Suhail chyba chciały wybrać się z nami ;-)

P.S
DZIĘKUJĘ  TEŻ  MARZENIE  SOKOŁOWSKIEJ
która mieszkając 100 km poza Warszawą oferowała mi swoją pomoc. 

Brak komentarzy: